• Zdarzyło się jeszcze w czerwcu, spacer 1.
          • Zdarzyło się jeszcze w czerwcu, spacer 1.

          • Ostatni tydzień roku szkolnego łatwiej przeżywać w terenie niż w ławce szkolnej. Uwzględniając te okoliczności, każdy z wychowawców klas I-III zaplanował swoją wycieczkę.
            Klasa II postanowiła w pierwszej kolejności odwiedzić pracownię ceramiczną pani Izy „Mali twórcy”. Był to pierwszy kontakt moich uczniów z takim typem zajęć. Jest to pracownia, z której dobrodziejstwa korzystam od wielu, więc dokładnie wiedziałam, co proponuję moim uczniom. Ponieważ nasza wycieczka w całości zaplanowana była na eksplorowanie Krakowa, instruktorka zaproponowała lepienie z gliny smoka. Uczniowie w wielkim skupieniu wysłuchali instrukcji i przystąpili do samodzielnej pracy. Ostateczne efekty pracy poznamy dopiero we wrześniu, bo praca z masą ceramiczną wymaga sporo cierpliwości. Smoki będą musiały znieść temperaturę 1100 stopni Celsjusza, aby dobrze się utrwalić. Kolejnym punktem programu był spacer według przewodnika pisarki Ewy Stadtmüller „Kraków i okolice”. Zaczęliśmy od kościoła św. Floriana, którego historia nas zaskoczyła. Wiemy już, jak doszło do tego, że żołnierz armii rzymskiej został patronem Królestwa Polskiego.
            Od Floriana do Pomnika Grunwaldzkiego właściwie „jeden krok”. Tu klasa II dowiedziała się o zwycięstwie Władysława Jagiełły nad Krzyżakami w bitwie pod Grunwaldem. Będąc na Placu Jana Matejki przeszliśmy obok Akademii Sztuk Pięknych, której mistrz Jan był dyrektorem i powędrowaliśmy do rzeźby artysty malarza, która mieści się na plantach. Stojąc vis-à-vis Barbakanu, uczniowie dowiedzieli się o jego dawnej funkcji. Tu był czas, aby uświadomić sobie, że gród krakowski kończył się za kamiennymi murami, a w miejscu, gdzie staliśmy, płynęła głęboka na dziewięć i szeroka na dwadzieścia dwa metry obrzydliwa fosa.
            Nietrudno było wspomnieć, że środkiem komunikacji po mieście były kiedyś dorożki, bo stało ich właśnie kilka obok bramy. Przechodząc przez jedną z ośmiu bram - Bramę Floriańską -pokłoniliśmy się Matce Bożej Piaskowej, która nie znalazła się tam przez przypadek. Ulica Floriańska nabrała wyjątkowego znaczenia, kiedy szukaliśmy kamienic naznaczonych nie numerami, lecz dawnymi herbami. Znaleźliśmy kamienicę „Pod wiewiórką”, „Podedzwonami”, Pod różą” i „Pod Etiopczykami”. Z chęcią zjedlibyśmy deser w Jamie Michalika, gdyby nie fakt, że dzień był upalny i dzieci wolały po prostu lody. Zatrzymując się jeszcze tylko przy domu Jana Matejki i przy Muzeum Farmacji, pognaliśmy na Plac Szczepański po pyszne lody: szafranowe, o smaku róży damasceńskiej, limonkowe, arbuzowe, pistacjowe i inne wedle gustu konsumenta.
            Po lekkim orzeźwieniu, w cieniu krakowskich plant poszliśmy na uroczy plac zabaw „Plantuś”, który znajduje się nieopodal Muzeum Archeologicznego. Zbudowany został głównie z drewna, nawiązując do historii ludzkiego osadnictwa. Jest to również ogród doświadczeń.
            W drodze powrotnej nie było możliwości, aby nie zatrzymać się przy fontannie obok Pałacu sztuki. Ponieważ żar lał się nieba niczym woda z fontanny, musiałyśmy czuwać z Panią Dominiką, żeby nasza dwunastka nie przemoczyła się do suchej nitki. Zanim dotarliśmy do dworca autobusowego, ubrania były całkiem suche i bezpiecznie dotarliśmy do szkoły. Mam nadzieję, że ta wycieczka będzie inspiracją dla dzieci i ich rodziców do aktywnego i edukacyjnego spędzania wakacji. Pani Ewa Stadtmüller opracowała aż dziesięć spacerów, może uda nam się, w kolejnym roku szkolnym, przejść kolejne.

            Beata Gaździcka